matko!
której oczy jarzą się
z krainy słońca
otoczenia piękna
stoję przed kamienną płytą
okrywającą nasz dom
pod gałęziami dębu
zapalam płomień wspomnień
włosy twoje białe
jak kłosy pszenicy
otaczają uśmiech tajemny
który zawsze trwał na twarzy
wędrowniczko krainy
pól i lasów szłaś przez mchy
trawy zielone biegnące
niezmordowanie aż do horyzontu
w ogniu marzeń zapalasz się
matczyną miłością i czuję
ręce twoje przygarniające
moją steraną latami głowę
kładę cichą modlitwę
w zadumaniu
na kamień pomnika
na miejsce naszego spoczynku